Daniel Kocuj- "Bike'owa podróż z Sidney do Szczecina"

 "Wyprawa życia. Z rozpalonego słońcem Sydney do rodzinnego Szczecina – na rowerze. Po drodze czekają bezkresne pustkowia, spowite cieniem dżungle, krwiożercza fauna, górskie łańcuchy, ciche, senne wioski i gwarne, tętniące życiem miasta. Kalejdoskop samotności, niezapomnianych spotkań, zaskakujących zwrotów akcji i bolesnych pożegnań. Opowieść, jakiej jeszcze nie było! Pierwsza część zabierze Was na wyprawę przez Australię i szereg egzotycznych krajów Azji Południowo-Wschodniej. Razem z Danielem zejdziecie w głąb australijskiego szybu w poszukiwaniu szlachetnych kamieni, zajrzycie do krateru wulkanu plującego niebieskim ogniem, przywitacie nowy rok, tańcząc i śpiewając na birmańskich ulicach i nieraz o włos unikniecie wpakowania się w poważne tarapaty. Trzymajcie się mocno, bo może znosić na zakrętach! " -opis wydawcy



Cześć! Dzisiejsza recenzja będzie inna niż inne :). Dotyczy ona książki podróżniczej, więc oprócz paru wyjątków stanowi ona swoisty ewenement na tym blogu. 
Pan Daniel opisał podróż jak sam tytuł wskazuje- z Sidney do Szczecina, a może bardziej z Australii przez kraje azjatyckie- Indonezję, Malezję, Tajlandię, Birmę i Indie do Szczecina. Nie jest to jednak zwyczajna podróż- jedziemy rowerem!

Hurra, stwierdziłam- z powodu kwarantanny zamieniłam się w leniwca, wyjście na laboratoria stanowi dla mnie nie lada wyczyn, stwierdziłam- jest idealnie. Skoro ja się nie ruszam to książka ruszy się za mnie a ja będę jej kibicować :). 
Oczywiście nie do końca jest tak jak mówię :). Należę do osób, które z natury nie potrafią usiedzieć w miejscu i z z tym co obecnie się dzieje na świecie jest mi po prostu źle. Ale fakt, faktem- na laboratoria chodzić mi się nie chce, ale to między nami.

Początkowo do lektury tejże książki podchodziłam na zasadzie obserwacji- Panie, ja nigdy nie jeżdżę na rowerze, siodełko wrzyna mi się wszędzie, łańcuchy opadają przy każdej możliwie najgorszej okazji, a  sam rower daje mi znak "zejdź ze mnie" przy każdej górce. Z chęcią zobaczę jak to jest jeździć na rowerze nie czując na sobie tych wszystkich udręk. No i powiem Wam, że po lekturze książki wsiadłam na rower i pojechałam... do sklepu. Zmęczona walką z rowerem stwierdziłam, że doceniam, naprawdę doceniam tą wyprawę praktycznie dookoła świata. A uwierzcie mi, jak ja coś takiego piszę, to znaczy, że oddaję największe hołdy.
Książka Pana Daniela jest napisana inaczej niż przykładowo książki Pana Cejerowskiego czy Pani Martyny Wojciechowskiej. Wyróżnia ją właśnie to, że autor jechał na rowerze. Widać, że jest on zapalonym rowerzystą już po samej narracji- większość (uaaa, nie było ich dużo, ale powiedzmy, że większość) z przeczytanych przeze mnie książek podróżniczych w znacznej mierze opierała się na celu podróży. Przykładowo: jedziemy do Birmy i widzimy opis Birmy, opis życia w Birmie, ich zwyczaje i kulinarię, ale nie znamy etapów podróży- no może czasem znajdziemy 2 linijki tekstu, jeśli w trakcie podróży z miasta A do B napotkamy się na koczownicze plemię czy stado przebiegających słoni. Generalnie raczej autorzy nie skupiają się na drodze, noclegach i problemach np. z wodą. 
Tutaj dowiemy się wszystkiego od podszewki. Dosłownie tak, jakbyśmy jechali na tym rowerze razem z Panem Danielem i jego przyjacielem Zanderem. Jest to dziwne, niespotykane, ale bardzo fajne. 
Bardzo praktyczne. Na dobrą sprawę, po przeczytaniu tejże książki można wsiąść na rower (chyba nie ja) i jechać tą samą trasą. W cenie książki dostajemy porady jak jechać, jakie niespodzianki nas czekają i jak przetrwać tą podróż. Podróż, która niesie za sobą sporo przygód i niespodzianek. 
Sposób Pisania jest niesamowity- czytamy każdą stronę z takim samym zapałem i chęcią, nawet jeśli jest już bardzo późno i chce nam się spać. Powieść ta po prostu wciąga.
Znajdziemy tu również liczne zdjęcia z podróży co mocno ułatwia kwestię wyobraźni. Widzimy jak te miejsca wyglądają w rzeczywistości, nie tworzymy swojego obrazu. 
Jedynie 1 rzeczy w tej książce mi brakuje- więcej opisów miejsca. Będzie ta książka grubsza, okej..przeżyjemy, ale z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej o odwiedzanych miejscach, zostawiając to wszystko co już jest fajne- cały aspekt przebycia drogi rowerem. Po prostu dodatkowo przydałoby się coś z tego na czym inni podróżnicy skupiają się najbardziej. Tutaj jako dodatek. To moja jedyna sugestia dotycząca ewentualnych następnych części powieści, bardzo dobrej powieści, która porwała mnie od 1 strony książki.
Polecam serdecznie dając mocne 9.5/10.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anioły i demony- recenzja