Adam Molenda- "Samotność do wtorku"

 "Czy możliwy jest związek kobiety i mężczyzny o skrajnie przeciwstawnych poglądach? Bywa, że spędzany w sielankowej scenerii urlop zmienia się nagle w dramat. Jakie skutki może dziś wywołać polsko- żydowski konflikt o kamienicę sprzed stu lat? Współczesność zawsze przesycona jest przeszłością, której jakaś cząstka nieuchronnie w nas pozostaje."




Cześć! Tym razem przychodzę do Was z kolejną pozycją Pana Adama Molendy, która w mojej opinii potwierdza tylko jego niesamowitą zdolność do pisania książek życiowych, realistycznych a zarazem zakrawających o psychologię człowieka. Uwielbiam takie powieści, po "wiedźmach piwnych" tego samego autorstwa byłam zachwycona narracją, "samotność do wtorku" utrzymuje mnie w tym przekonaniu nadal mimo, że książka ta znacznie różni się od jej poprzedniczki praktycznie w każdym calu. Postaram się Wam to pokazać właśnie w tej recenzji. Kto nie przeczytał "wiedźm piwnych" niech żałuje i koniecznie nadrobi braki, a jak już to zrobi to niech sięgnie po "samotność do wtorku". Docenicie wówczas Pana Adama i to jak potrafi efektywnie sterować słowem. 
    Kto mnie zna, ten wie, że z natury jestem osobą dosyć drobiazgową i skupiającą uwagę na pojedynczych zdaniach tworzących fabułę. Nie uważam tego za swój atut, ale chcę to mocno podkreślić w tej recenzji, gdyż jestem wprost zdumiona jak można przejść z 1 stylu pisania na 2- całkiem inny. Świat techniczny i świat muzyczny jest mi bardzo bliski, więc pozwolę się odwołać do tych właśnie przykładów. To jest trochę tak, jakby inżynier budownictwa doskonale obliczył belki, bo uważał na wytrzymałości materiałów i nie potrzebowałby w tym pomocy innego inżyniera- specjalisty w projektowaniu belek. To jest również tak, jakby muzyk instrumentalista umiał nie tylko pięknie grać, ale również by pięknie, operowo, zawodowo śpiewał. Niezwykle rzadko się zdarza, że wystawiam tak dobrą opinię, ale dla mnie dotychczas znana twórczość Pana Adama Molendy zasługuje na 10/10 pkt właśnie ze względu na narrację. 
    Książka pt. "Wiedźmy Piwne" była bardzo specyficzna. Przez jej połowę nie mogłam się domyśleć o co właściwie w niej chodzi, ale stwierdziłam, że przeczytam całość i zobaczę jak się rozwinie. I dobrze, że tak zrobiłam, bo mniej więcej od połowy lektury wszystko co wcześniej było dla mnie chaosem nagle stało się jasne. Zauważyłam coś, co nazywam "aktywną narracją", czyli tempo lektury rozwija się wraz z charakterystyką bohaterów. Wówczas zrozumiałam, czemu na początku nic nie rozumiałam :). Te zamieszanie było potrzebne, aby zrozumieć odczucia postaci.  
Tutaj (czyt. w "Samotności do wtorku") mamy do czynienia z zupełnie innym zjawiskiem. Książka dzieli się na 3 różne opowiadania, z czego już od 1 strony 1 z nich znałam problem, głównego bohatera i mniej więcej po 1 rozdziale również jego charakter i powiem szczerze, że właśnie to pierwsze opowiadanie najbardziej utkwiło w mojej głowie.  Postanowiłam w tym momencie napisać Wam trochę o każdej z historii, aby zachęcić Was do sięgnięcia po tę lekturę i abyście sami wybrali swoich bohaterów ze swoimi przeżyciami. 
opowiadanie nr. 1: Poznajemy Wita- mężczyznę, który poznał swoją żonę dziennikarkę w czasie prl-u przy okazji pisania wspólnego artykułu. Justyna, bo tak się zowie jego wybranka, początkowo była mocno sceptycznie nastawiona do współpracy. Dawała to odczuć Witowi już od pierwszego poznania, ale mężczyzna, jak sam przyznaje zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia i dopiął swego.  Było to jakby się mogło wydawać nietuzinkowe, wręcz zabawne małżeństwo, ale to tylko złudzenia obserwatora. Rzeczywistość wygląda tak, że Wit dosyć łatwo poddaje się wtedy, kiedy Justyna z niewiadomych przyczyn zniknęła. Nie mogę powiedzieć, że nic nie robił w tym kierunku, szukał kontaktów np. z jej rodzicami, zastanawiał się nad miejscami, gdzie mogłaby się znajdować, ale właśnie... chyba trochę za dużo myślał :). Więcej w jego głowie wspomnień niż autentycznych działań, aby ja odnaleźć, co nie uważam za normalne. Dlatego wnioskuję, że ich związek chyba nie do końca był tak udany, jakby się mogło z początku wydawać. 
opowiadanie nr.2: Bohater korzystając z wolnej chwili udaje się na spływ kajakowy. Miał się on odbywać w samotności, aby egzystować z naturą. Jak to często w życiu bywa, los sprawia różne psikusy. Również i w tym przypadku postanowił namieszać w życiu bohatera sprowadzając na jego drogę byłą jego miłość- Wandę.  Chyba każdy z nas zna to uczucie, kiedy spotyka się po latach swoją 1 sympatię. Z pewnością sytuacja ta nie należy do komfortowych, więc łatwo możemy wczuć się w jego sytuację. Wanda zmieniła się nie do poznania (w pozytywnym słowa znaczeniu). Stała się dojrzałą kobietą. Można domyślać się tylko, że bohater z chęcią cofnąłby czas....niestety się nie da. Opowiadanie to jest poniekąd refleksją  nad upływem czasu i nad tym co się zrobiło w życiu. To co się zdarzyło, nie da się cofnąć, ale można próbować działać tak, aby nie zostawić piętna tych wydarzeń.
opowiadanie nr.3: Fabuła z historią II Wojny Światowej w tle. Poznajemy obecnych, i dawnych zarządców kamienicy. Ludzie w tych trudnych czasach byli tacy sami jak my- mięli swoje plany i marzenia. A każdy z nas wie, że za tymi ostatnimi trzeba dążyć, czasem niektórzy są w stanie zrobić wszystko, aby je zrealizować. I ten tekst w zasadzie jest właśnie o tym, do czego skłonny jest człowiek w pogoni za samospełnieniem. 
Co jest ciekawe z punktu widzenia całej książki, to to, że każde historie opowiadają o innym okresie w dziejach Polski, opisane z perspektywy wspomnień. Większość pytań pozostaje bez odpowiedzi, co uważam za fajny zabieg. My również piszemy tę książkę, naszym obecnym życiem i kto wie.. może przyszłe pokolenie Molendów spisze nasze dzieje w następnych częściach powieści. 
Daję 10/10 pkt. i dziękuję za fantastyczną lekturę. :) 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Anioły i demony- recenzja